Pokazywanie postów oznaczonych etykietą labradoryt. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą labradoryt. Pokaż wszystkie posty

2013/05/08

Ahoj, Przygodo!

Muszę zniknąć na jakiś czas, w związku ze zmianami w naszym życiu prywatnym.
Wrócę prawdopodobnie w czerwcu, ale niczego nie obiecuję. 
Tymczasem nie chcę zostawiać Was ze starym postem ;),
więc dziś dużo zdjęć bardzo nurrgulowego wisiora. 
Ahoj, przygodo! I trzymajcie za nas kciuki! :)

 

 

 

 

 

 

 


Złote oko lasu:
- srebro pr. 999 i 925;
- pozłacany (24k) srebrny drut pr. 999;
- ręcznie wykonany listek srebrny pr. 999;
- Labradoryt o pięknym złotym odcieniu;
- dostępny. 

Ściskam,
K. 

2013/01/26

Brzoza

Na skraju boru brzoza rosła, biała w prążki czarne. 
Zimą szron ją roziskrzał sukienką z diamentów. 
Wiosną zieleń najpierwsza spływała z jej pędów, a w wiotkiej koronie tysiąc pieśni brzmiało, pięknie z szumem liści się komponowało. 
Latem, w dni burzowe, w taniec z wiatrem polnym z ochotą ruszała. 
Jesienią najpierwsza pomiędzy drzewami zlotem świat malowała swoimi liśćmi. 

 

Aż dnia pewnego przyszedł człowiek z siekierą i dostrzegł w niej tylko materiał, 
towar i bez liku mioteł. Miotły brzozowe, jak wszystkim wiadomo, 
są do sprzątania gumna i chaty niezastąpione.  
Chłopu jednak tego dnia nie tyle o miotły szło, ile o opał. Był koniec lutego. 
Nad polami dzwoniły skowronki. Nieco wyżej ciągnęły gęsi. 
Po łąkach koziołkowały biało-czarne czajki. 
Piękny czas.

 

Trudno jednak cieszyć się pierwiośniem, gdy opał jest na wyczerpaniu. 
Gospodarz poprawił czapkę, splunął w dłonie, ujął mocno siekierę i wziął pierwszy zamach. Zanim topór uderzył w pień, brzoza załkała.
- Poniechaj mnie, chcę żyć.
- Kto to powiedział?
- Ja.
- Co za ja?
- Własnie ja, ta, którą chcesz uśmiercić.
- Tfu, drzewo gada, zgiń, przepadnij, siło nieczysta!
- Jestem tylko drzewem, nie żadną siłą piekielną, ale też chcę się życiem radować.

 

- A ja to co, też chcę żyć. Czym mam w chacie palić, na czym mi żonka obiad ugotuje?
- Jest na to sposób.
- Ale konkretnie jaki?
- Rozejrzyj się wokoło i powiedz mi, co widzisz?
- Las i bagno, nic więcej.
- Właśnie, bagno. 
- Co, bagnem mam w piecach palić?
- Dobrze kombinujesz.
- Durnego chcesz ze mnie zrobić, wodą mam w piecu palić?
- Nie wodą, a torfem, po którym woda płynie, jemu już nic nie zaszkodzi, nic nie czuje. 
- Ale jak nim palić?
- Wytnij kawałek gleby, choćby i tu, gdzie stoisz, byle nie za blisko, 
bo mi korzenie uszkodzisz, dobrze wysusz, wsadź do pieca, 
a będziesz miał więcej opału, niż ze mnie. 

 

Czy był to chłop nadzwyczajnie ciekawy świata 
czy też wrażliwszy od innych na argumenty bytów, 
które na co dzień z ludźmi w rozmowy się nie wdają, 
trudno dziś z całą pewnością dociec. 
Ponoć było mu na imię Bartłomiej. A imię to jest bardzo starożytne (...), aramejskie. 
Imię Bartłomiej powstało z połączenia słów "bar", 
co w języku aramejskim znaczy "syn", 
oraz "talami" czyli "oracz". Bartłomiej był niewątpliwie synem oracza. 
W owych odległych czasach zawód przechodził, 
niejako automatycznie, z ojca na syna. 

 

Trudno jednak z całą odpowiedzialnością orzec, 
jak stara jest legenda o rozmowie człowieka z brzozą. 
Wiadomo jednak, że od setek lat ludzie żyjący w dolinach nizinnych rzek 
korzystali z dobrodziejstw torfu. 
Używano tej przedziwnej biologicznej skały głównie jako opału 
i materiału do izolacji domostw. 
We współczesnych nam czasach torf znalazł zastosowanie między innymi w medycynie. 
Kto wie, co będzie z nim dalej? (...)*
*Tomasz Lippoman, Legendy Podlasia. 


Brzoza:
- Labradoryt;
- ręcznie formowane srebro pr. 999; oksydowane i polerowane;
- dostępny. 

Uściski!
K. 

Ps Rozdawnictwo zakończyło się wylosowaniem osoby z Facebooka, 
ale nic się nie martwcie, jutro rusza kolejne, z trzech zaplanowanych.  
Zapraszam! :) 

2013/01/17

O chłopcach, którzy spotkali trolle w lesie Hedalsskogen

Dawno, dawno temu w pewnej chacie chałupniczej w Vågå, 

w dolinie Gudbrandsdalen, mieszkało dwoje biednych ludzi. Mieli wiele dzieci. 
Dwaj najstarsi chłopcy musieli w okolicy żebrać. 
Znali więc wszystkie dróżki i ścieżki, a nawet drogę do Hedalen. 
Pewnego razu właśnie tam postanowili się wybrać. 
Słyszeli, że łowcy sokołów zbudowali sobie szałas nad Mæle. 
Chcieli więc zaczepić o Mæle, zobaczyć, jak się chwyta ptaki, 
dlatego tez obrali ścieżkę przez mokradła Langmyrene. 


 

Miało się ku jesieni. dziewczęta opuściły już bacówki i zeszły w dół domów. 
Chłopcy nie mieli więc gdzie wstąpić, aby się posilić. 
Musieli zatem trzymać się drogi wiodącej do Hedalen, a ze była to tylko wąska ścieżka, 
przeto gdy zapadł zmrok, zgubili szlak. 
Nie dotarli też do  szałasu łowców sokołów i nim się obejrzeli, 
znaleźli się w gęstwinie Bjølstadskogen.  
Zrozumieli, że dalsza droga jest niemożliwa
Zaczęli zbierać gałązki, rozpalili ognisko i zbudowali szałas. 
Na szczęście mieli ze sobą małą siekierę. 
Zerwali trochę wrzosu, nagromadzili mchu i przygotowali posłanie. 


 

Gdy już się ułożyli do snu, usłyszeli jakieś pomrukiwanie i węszenie. 
Chłopcy nastawili uszu, nasłuchując, co to może być: zwierzę czy trolle leśne?
Wtem węszenie stało się głośniejsze i dały się słyszeć słowa:
- Pachnie tutaj człowiekiem!

Po chwili rozległy się czyjeś kroki, tak ciężkie, że aż ziemia się uginała.
Teraz chłopcy zrozumieli, że w pobliżu są trolle. 
- Boże , dopomóż nam! C robić? - szepnął młodszy chłopak do swego brata. 
- Zostań tutaj, gdzie stoisz, pod sosną, i bądź w pogotowiu. Gdy zobaczysz, 
że trolle się zbliżają, weź sakwy i pędź co sił w nogach. Ja tymczasem wezmę siekierę. 


 

W tej samej chwili ujrzeli nadciągające trolle. 
Były tak wysokiego wzrostu i potężnej budowy, 
że ich głowy sięgały wierzchołków sosen. 
Cała trójka miała jednak tylko jedno oko, którego na zmianę używała. 
Każdy troll miał dziurę w czole i tam oko wkładał i odpowiednio nastawiał. 
Oko przysługiwało temu, który kroczył na przedzie. 
Dwaj pozostali podążali za pierwszym, trzymając się go. 
- Nogi za pas! - rozkazał starszy chłopiec. - Lecz nie uciekaj za daleko, nim nie zobaczysz, 
co się dzieje. Ja tymczasem okrążę trolle i zajdę je od tyłu. 
Z pewnością nie dojrzą mnie, mają bowiem oko bardzo wysoko. 

Młodszy brat pobiegł naprzód.  
Trolle ruszyły za nim, a starszy chłopiec zaszedł je od tylu 
i trolla idącego na końcu uderzył siekierą w nogę. Ten podniósł tak straszny krzyk, 
że troll idący na przedzie wystraszył się potężnie i upuścił oko. 
Chłopiec zaś czym prędzej je złapał. Oko było większe niż dwie donice i tak przejrzyste, 
że gdy przez nie spojrzał, zajaśniało w ciemnościach nocy jak za dnia. 

 

Gdy trolle pojęły, że chłopiec zabrał im oko i zranił jednego z nich, 
zaczęły się mocno odgrażać: jeśli natychmiast nie odda im oka, spotka go najgorsze,
- Nie boję się ani trolli, ani pogróżek - rzekł chłopiec. - Teraz mam troje oczu, 
a wy ani jednego, w dodatku dwóch z was musi nieść trzeciego.
- Jeśli natychmiast nie oddasz oka, zamienimy cię w kamień! - krzyczały trolle. 
Chłopcu nawet się to podobało. Nie bał się ani czarów, ani przechwałek trolli. 
Powiedział, że jeśli nie zostawią go w spokoju, porąbie wszystkie trzy siekierą, 
tak że będą się czołgały po ziemi jak robaki i inne żałosne kreatury. 
Gdy trolle to usłyszały, wystraszyły się i zaczęły przemawiać pięknymi słowy. 
Błagały, by zwrócił im oko. Dadzą mu złoto i srebro, i co tylko zechce. 
Spodobało się to chłopcu, ale najpierw chciał mieć to złoto i srebro. 
Kazał więc jednemu trollowi iść do domu i przynieść tyle złota i srebra, 
by wraz z bratem mogli napełnić swoje sakwy. 
Na dodatek domagał się przyniesienia dwóch dobrych łuków stalowych, 
za co mieli dostać oko. 
Tymczasem jednak on je będzie miał.

 

Trolle zaczęły narzekać, że żaden z nich nie może iść, bo nie mają oka i nic nie widzą. 
Jeden z nich zawołał zatem babę, która mieszkała razem z nimi. 
Po chwili daleko na północy rozległ się głos baby. 
Trolle kazały jej przyjść i przynieść dwa łuki stalowe 
oraz dwa wiadra pełne złota i srebra. 
I chyba niewiele czasu minęło, nim się pojawiła. Zaraz też zaczęła grozić czarami. 
Trolle jednak wystraszyły się i radziły, by miała się na baczności przed małym chłopcem, jadowitym jak osa. Jej również mógłby zabrać oko. 
Baba rzuciła więc wiadra pełne złota i srebra oraz łuki 
i razem z trollami udała się do domu. 
Od tej chwili nikt nie słyszał, by trolle chodziły po Hedalsskogen i węszyły ludzi. *
*Zamek Soria Moria. Baśnie norweskie. 


Zaklęty w Kamień:
- Labradoryt;
- srebro pr. 999 (ręcznie formowany liść oraz druty); 
oksydowane i polerowane;
niedostępny.
Uściski!

K. 

2012/09/11

Nurrgula i Las

Lubię wędrować po lesie, polować (ale tylko obiektywem aparatu!) na zwierzęta i rośliny,
słuchać wiatru i wąchać wodę w jeziorze.
Opętańczo zbieram liście, szyszki, korę, mech, drewienka wszelakie i kamienie.
Gromadzę to wszystko na czarną godzinę,
jakby miało mnie uratować przed sprawami ostatecznymi. ;-)


Od wielu lat praktycznie nie używam spodni
(poza małymi wyjątkami, chociaż i po górach zdarzyło mi się wędrować w powłóczystej spódnicy,
ale o tym może kiedyś opowiem).
Uwielbiam zaplatać włosy w warkocze i moknąć w czasie deszczu.
A moją ukochaną porą roku jest Zima.


Od dziecka marzę o własnej koparce
(moja Mama poświadczy - sama kupiła mi zabawkową koparkę na urodziny,
gdy byłam jeszcze przedszkolakiem - dlaczego nie ma żeńskiej formy? przedszkolaczką?),
namiętnie wbijam gwoździe i odnawiam stare meble.
Wszelkie "męskie" prace w domu wykonuję wspólnie z R. Bo lubię. Bo razem raźniej.
I mimo, że On robi to wszystko świetnie, czasami... wiem lepiej. ;-)


Codziennie prowadzę pseudofilozoficzne rozmowy o życiu z naszymi Kotami.
Nasza codzienność wygląda mniej więcej tak:
- Złaź ze stołu!
-Nie jesteś moją matką, zobacz jaki mam ogon piękny!
- Nie zmieniaj tematu!
- I tak mnie kooooochasz, frrrrrr... mrrrrr....
No i kocham. I zamiast besztać - głaszczę, daję smakołyki. ;-)


Marzę o Skandynawii i wszystkim (no, może poza śledziem z beczki), co skandynawskie.
Kilka z tych marzeń już się spełniło,
zaś aktualnym numerem 1 na liście "do spełnienia" jest podróż na Wyspy Owcze.
W celu po-meeeee-czenia z owcami, jasna rzecz. ;-)


Stworzeniem leśno-wodnym jestem "z urodzenia" - Mazurka (nie z ciasta!), że ho ho!
Stworzeniem górskim (ekehm...kozicą zodiakalną również)  - z zamiłowania.
Do majestatu Gór wszelakich. Do wspinaczki już mniej.
Ale w drodze powrotnej plecak pełen kamulców to obowiązek. ;-)


Lubię język niemiecki. No, cholibka, lubię.
Wszystkie germańskie zresztą. Nic na to nie poradzę.
W planach przeznaczonych na emeryturę mam naukę duńskiego, szwedzkiego i islandzkiego.
Norweskiego już się trochę uczę. Kolejny będzie farejski?
U mnie jest wszystko możliwe.


Panicznie boję się ciem, chociaż chyba nie powinnam tego zdradzać publicznie...
Tak, wiem, że to tylko takie inne motyle, że nie zrobią mi krzywdy i bardziej się boją mnie, niż ja ich.
Ale kto powiedział, że strach musi być racjonalny?
Mój ma wielkie oczy, które wytrzeszcza na dobijające się do okien owady jeszcze bardziej...


Wszystkie te dziwne rzeczy na temat podpisanej niżej
napisałam na życzenie zdolnych Dziewczyn z Magii Mozaiki,
które przyznały mi wspaniałe Wyróżnienie. O takie śliczne, zielone:


Jak powszechnie wiadomo, z przyjemnym powinno iść w parze i pożyteczne,
więc obowiązkiem mym było podzielić się z Wami tymi informacjami.
Nie, żeby one jakieś pożyteczne były...
No ale....gdyby ktoś chciał sprawić mi prezent urodzinowy na przykład,
to szybciej zgadnie, z czego się ucieszę, prawda? :D


A na obrazkach znalazł się jeden z najnowszych wytworów łapek nurrgulowych,

Las:
- Labradoryt;
- ręcznie formowane srebro pr. 999 (włącznie z liściem);
- łańcuszek srebrny pr. 925;
- oksyda i polerniki wszelakie.
Dostępny. Niedostępny.
~~~

Ściskam!
K.

Ps. A wyróżnienie przekazuję dalej... chętnym!

2012/05/07

Trzy złote włosy

Było to dawno temu, podczas głębokiej, ciemnej nocy - jednej z tych nocy,
kiedy ziemia wydaje się czarna,
a drzewa wyglądają jak zaciśnięte pięści wyciągnięte do nieba. 

Właśnie w taką noc szedł przez las samotny stary wędrowiec.
Choć gałęzie drapały mu twarz, kłuły w oczy, oślepiały,
cały czas trzymał przed sobą mały, dogasający kaganek. 



Wędrowiec stanowił niesamowity widok - długie żółte włosy,
krzywe pożółkłe zęby i zakrzywione paznokcie.
Plecy miał przygarbione, jakby niósł worek mąki, a był tak stary i zgrzybiały,
że skóra na twarzy, 
rękach i biodrach zwisała w luźnych fałdach.


Starzec przedzierał się przez las, wlókł się, chwytając gałązek, ledwie dysząc.
Stopy paliły go jak ogniem.
Sowy w koronach drzew pohukiwały razem z jego skrzypiącymi stawami,
kiedy krop po kroku posuwał się naprzód.
W oddali migotało małe światełko; była tam chatka, ogień,
przytulne miejsce, do którego zdążał.

Kiedy podchodził do drzwi, jego latarenka już dogasała,
a był tak wycieńczony, że upadł na progu.



Wewnątrz przed ogniem buzującym na kominku siedziała kobieta.
Gdy tylko starzec pojawił się w drzwiach, podbiegła do niego,
podniosła, objęła ramionami i przeniosła do ognia.
Trzymała go w ramionach, jak matka trzyma dziecko.
Siedziała i kołysała się z nim w fotelu na biegunach.



Przesiedzieli tak całą noc - biedny, słaby starzec jak worek kości i silna,
choć wiekowa kobieta kołysząca go i powtarzająca, że już wszystko dobrze.
Przed samym świtem starzec zaczął młodnieć;
był teraz pięknym młodzieńcem o gęstych, złotych włosach, silnych rękach i nogach.
A ona dalej go kołysała.


Czas płynął, a młodzieniec  zmieniał się w małego, ślicznego chłopczyka
o pszenicznych złotych włosach.

O brzasku stara kobieta wyrwała szybko trzy złote włosy z główki dziecka
i rzuciła na drewniane deski. Rozległ się dźwięk: tiiii, tiiii, tiiii. 
A dziecko zsunęło się z jej kolan i pobiegło do drzwi.
Odwróciło się do niej na chwilę, uśmiechnęło promiennie i wzbiło w niebo,
by stać się błyszczącym, porannym słońcem.*

Clarissa Pinkola Estes, Biegnąca z wilkami.


Małe, płonące światełko to zarys idei, pomysł, który kiełkuje w mojej głowie.
Jest ledwo widoczny, przygasa i rozpala się na nowo, karmiony chęciami.
Całonocna wędrówka śladami moich myśli, szybkie szkice w wyimaginowanym notesie,
a później już tylko praca rąk...


Podobno, gdy w baśni dzieje się coś złego, oznacza to, że trzeba coś zmienić.
Poszukać rozwiązania lub pomocy gdzieś indziej.
Wprowadzić nową energię, znaleźć nowego pomocnika, nauczyciela, nową magię.
Próbuję. Z dobrym skutkiem.


Złoty włos:
labradoryt,
srebro pr. 999, oksydowane i polerowane;
60x32mm (w tym 50x29 - kamień)
dostępny

Ściskam!
K.

2011/07/17

Usłysz szepty drzew... / Hear the whispering trees...

Dawno temu, na ziemiach zamieszkanych dziś przez Szwedów i Norwegów,
nie było jeszcze ludzi. Mieszkali tam herosi wielcy jak drzewa, gnomy,
krasnale i wiele innych magicznych stworów.
Nad całą tą dziką i piękną krainą gór, skał i jezior niepodzielnie panował bóg Thor.
Pewnego razu Thor wędrując przez świerkową puszczę, spotkał nad brzegiem turkusowego jeziora piękną nimfę Soroya. Hoża dziewoja nieświadoma
(a może i świadoma, kto ją tam wie), że jest obserwowana, pochylała się nad taflą wody podziwiając swoje odbicie.
Naga, w księżyca poświacie, urzekła boga piękną twarzą, modrymi oczami,
włosami spływającymi niczym krople majowego deszczu na alabastrowe ramiona,
stromymi jędrnymi piersiami i całą resztą swej wielce ponętnej postaci.
Piorunującego wrażenia dopełniał śpiew dziewczyny, słodki niczym malina moroszka
do dziś porastające podmokle tereny Norwegii.
Dziki bóg postanowił posiąść nimfę bez zwłoki, tak jak to czynił wcześniej z innymi boginkami.
Ta jednak, zamiast mu ulec, rzuciła się do ucieczki. A że pędziła jak wiatr po polu czy spłoszony zając, nieco już leciwy władca nie mógł jej dogonić.
Zmęczony Thor po trzech dniach pogoni dał za wygraną i spoczął pod górą Trollheimen,
której zbocza i jaskinie, jak sama nazwa wskazuje, były licznie zamieszkiwane przez złośliwe trole.
Przywódca plemienia zwany Troll Bjorn, czyli Trol Niedźwiedź, miał z Thorem stare
porachunki, a tu okazja sama do niego przyszła. Szczegółów tej rozmowy nie znajdziemy nawet w najstarszych skandynawskich sagach.
Wiadomym jest jednak, że Troll Bjorn doradził Thorowi małżeństwo z szybkonogą Soroyą.
Tym razem dziewczyna nie odmówiła.
Z początku żyli nawet zgodnie i szczęśliwie, z czasem jednak młoda żona zaczęła utyskiwać
na nudę tej odludnej krainy. Jak wiadomo stary mąż zawsze ulega młodej i pięknej żonie,
więc i tym razem tak się stało. Thor po raz pierwszy przyjął zaproszenie na Olimp,
gdzie młodożeńcy mieli całkiem dobre entre
przybywając na grzbiecie zionącego ogniem smoka Hornavena.
Na Olimpie, jak to na Olimpie, bale, uczty i intrygi.
O ile Thor nie czuł się mocny w żadnej z tych dyscyplin, to jego młoda
i piękna połowica już po kilku dniach poczuła się tam jak Bliźniak w Sejmie.
Soroya tak bardzo rozsmakowała się w imprezowaniu, że postanowiła wcale
nie wracać do swojej północnej ojczyzny.
Gdy do cna wyczerpany nieustannymi tańcami i libacjami Thor postawił ultimatum,
postanowiła uśpić go na długie lata. By wprowadzić w życie swój niecny plan Soroya wdała się w potajemny romans z Bachusem, który to uwarzył dla Thora wino tak mocne,
że ten zaledwie po jednym pucharku usnął na siedemdziesiąt lat.
O tym, co wyczyniała hoża dziewka milczą nawet mity greckie.
Wiadomo jednak, że romansowała, z kim się tylko dało, balowała bez umiaru
i tak bardzo intrygowała, że gdy mąż wreszcie się przebudził, nikt nie chciał jej pomóc
w przedłużeniu pobytu.
Zawstydzony Thor natychmiast, po powrocie do świata jawy, zabrał wiarołomną żonę
i dosiadłszy smoka Hornavena powrócił na północ.
Tam jednak w międzyczasie trole zawiązały koalicję z gnomami, krasnalami i herosami,
by pozbyć się surowego władcy.
Osłabiony chybionym małżeństwem Thor zaraz po powrocie musiał stoczyć bój
z przeważającymi siłami wroga.
Pokonany uciekł na południe pod postacią góry skał, lodu i kamieni, którą my zwiemy lodowcem. Rozżalony i zdetronizowany władca miażdżył wszystko, co stało na jego drodze. Puszcze łamały się jak zapałki. Na szlaku wędrówki pozostawała tylko goła ziemia.
Z czasem stracił jednak impet i zatrzymał się gdzieś tam, gdzie dzisiaj płynie rzeka Bug. Obejrzawszy się po raz pierwszy za siebie dostrzegł ogrom zniszczenia.
Zapłakał nad sobą i zniszczoną krainą. Spłynęły łzami Bug, Narew, Wieprz, Nurzec,
Biebrza i inne rzeki.
Chociaż wody ożywiły nieco krajobraz, wokół była głucha cisza i martwota, bowiem drzewa zostały całkiem zmiażdżone przez lądolód. Thor ruszył na północ, by wezwać na pomoc Królową Drzew - pramatkę wszystkich puszcz. Wędrując w stronę domu często odpoczywał. Tak powstały jeziora nazwane dziś Mazurskimi czy Suwalskimi.
Tam zaś, gdzie czekał na władcę zaklęty w skałę smok Hornaven powstało jezioro Wigry, które jest, jak mówią miejscowi, siedem razy proste i wielce przypomina kształtem smoka.
Po powrocie na północ Thor z łatwością odzyskał władzę.
Trolle pobiły się bowiem z gnomami, te zaś zostały zdziesiątkowane przez herosów.
Wszędzie panował głód i bezprawie.

Lud zatęsknił za silną władzą i bez oporów poddał się autorytarnym rządom władcy,
który powrócił. Wkrótce po zaprowadzeniu porządku Thor wezwał do siebie Królową Drzew
i rozkazał jej udać się na południe i zasiać nowe puszcze.
Królowa Drzew wygląda jak wierzba i rodzi nasiona z pozoru identyczne,
jednak każde z nich kiełkuje w drzewo właściwego rodzaju w zależności od tego,
na jaką glebę padnie.
Królowa ruszyła nie zwlekając, siejąc po drodze: wierzby, lipy, dęby, sosny, świerki i wszelkie inne gatunki drzew i krzewów, jakie porastały nasze dawne puszcze.
Wędrowała długo i powoli, bo drzewa nie są sprinterami, a poza tym na drodze wędrówki napotykała liczne jeziora i rzeki.
Gdy, po kilkuset latach, dotarła do miejsca, które dziś zwiemy Puszczą Białowieską postanowiła odpocząć. Tam właśnie wydała najokazalsze potomstwo, które do dziś wśród polskich drzew wydaje najdorodniejszy owoc.
Matka Drzew nadal tam jest. Wiadomym jest jednak, że jeśli zostanie ścięta ręką ludzką - zginą wszystkie lasy, które zasadziła na długim szlaku swojej wędrówki.

T. Lippoman, "Legendy Podlasia", wyd. Kreatury, 2009


Into the Forest:
kaboszon labradorytu, 40mm / labradorite cabochon, 40mm
srebro pr. 999 / fine silver
wysokość 53mm / height 53mm
niedostępny

Ściskam,
K.

Ps. Przypominam o Rozdawnictwie!!!
Link na pasku bocznym! :)

oraz

o Wyzwaniu Kreatywnego Kufra , któremu patronuję( matronuję nie brzmi, niestety zbyt przyjemnie... a tak bardzo chciałabym, że formy żeńskie zagościły w naszym języku na dobre) !!!
Pokażcie, co kryje się w Waszych ogrodach! :)

2011/02/01

Skalne duszki.

O labradorach można pisać i pisać, i pisać...
...co też uczyniłam w tym poście na przykład.
Te kamienie nigdy nie przestaną mnie zachwycać.
Za każdym razem, gdy zerkam w labrador - w zależności od kąta padania światła -
wewnątrz dzieją się rzeczy magiczne.


Zupełnie tak, jakby kamień chciał opowiedzieć swoją prastarą historię.
Jakby milion zamkniętych wewnątrz, skalnych duszków wydało z siebie jednocześnie
ciche westchnienie, zamieniające się w ferię barw...


Opowiadają o upale panującym wewnątrz Ziemii, o jej ruchach, o wodzie drążącej skałę...
O tęsknocie za światłem odbijającym się wielobarwnie w strukturze kamienia.


Nic na to nie poradzę. Jestem zakochana.
I trwam w tym stanie już prawie trzy tysiące lat... ;)




Skalne duszki:
labrador
srebro pr.925 i 999

2010/07/28

Tropikalna Wyspa?

Wrocław ostatnimi czasy zmienił się w tropikalną wyspę.
Nie jestem przyzwyczajona do 40 stopni w cieniu i braku jezior (ach te mazurskie przyzwyczajenia...), więc dość ciężko znoszę takie warunki. Ale staram się, jak mogę,
nie dopuścić do rozpuszczenia mojej skromnej osoby... Skrócony czas pracy,
a teraz także urlop, pozwoliły mi znów zajrzeć do mojej skrzyni ze skarbami i natknąć się,
wcale nie przypadkowo, na przepięknie mieniacą się oponkę labradorytu.
Prawda, że przypomina kolorystyką wzburzoną wodę i lasy?



O samym kamieniu pisałam już w tym poście, więc nie będę się powtarzała.
Natomiast jego znaczenie, odwaga, której dodaje, jest w tej chwili dla mnie kluczowe.
Mam przed sobą nie lada wyzwanie, czeka mnie podjęcie bardzo trudnych życiowych decyzji
i mnóstwo pracy z tym związanej. Dlatego bardzo przyda mi się ta odwaga płynąca z wnętrza labradoru... Mam nadzieje, że pracując nad tym wisiorem, uszczknęłam jej choć trochę. :-)
A wisiorem chętnie się z kimś podzielę - jest na sprzedaż.



Wisior w wersji + (chciałam zobaczyć, czy będzie równie ciekawy):



Materiały:
labrador, fluoryty;
srebro pr.925
łańcuszek srebrny pr. 925




2010/03/08

Sztaudynger i goździki.

Obchodzimy co roku ku chwale ojczyzny, jeden dzień kobiety,
cały rok mężczyzny.



Ciąg dalszy poprzedniego postu, ale ze światłem dziennym w tle.




I bonus:


Enjoy! :)