Pokazywanie postów oznaczonych etykietą art clay. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą art clay. Pokaż wszystkie posty

2013/05/08

Ahoj, Przygodo!

Muszę zniknąć na jakiś czas, w związku ze zmianami w naszym życiu prywatnym.
Wrócę prawdopodobnie w czerwcu, ale niczego nie obiecuję. 
Tymczasem nie chcę zostawiać Was ze starym postem ;),
więc dziś dużo zdjęć bardzo nurrgulowego wisiora. 
Ahoj, przygodo! I trzymajcie za nas kciuki! :)

 

 

 

 

 

 

 


Złote oko lasu:
- srebro pr. 999 i 925;
- pozłacany (24k) srebrny drut pr. 999;
- ręcznie wykonany listek srebrny pr. 999;
- Labradoryt o pięknym złotym odcieniu;
- dostępny. 

Ściskam,
K. 

2013/03/08

Trójkąt prawie Bermudzki...

Jestem, żyję i - wbrew pewnym plotkom - nie pochłonął mnie Trójkąt Bermudzki! ;)
Aczkolwiek z trójkątami miałam ostatnio nieco do czynienia.  
Efekty tych czynów na zdjęciach poniżej. 


Antyczne Trójkąty:
srebro pr. 999 i 925;
trójkątne turkusy;
dostępne. 


A teraz pędzę zobaczyć, co nowego u Was!
Uściski!
K. 

2013/01/26

Brzoza

Na skraju boru brzoza rosła, biała w prążki czarne. 
Zimą szron ją roziskrzał sukienką z diamentów. 
Wiosną zieleń najpierwsza spływała z jej pędów, a w wiotkiej koronie tysiąc pieśni brzmiało, pięknie z szumem liści się komponowało. 
Latem, w dni burzowe, w taniec z wiatrem polnym z ochotą ruszała. 
Jesienią najpierwsza pomiędzy drzewami zlotem świat malowała swoimi liśćmi. 

 

Aż dnia pewnego przyszedł człowiek z siekierą i dostrzegł w niej tylko materiał, 
towar i bez liku mioteł. Miotły brzozowe, jak wszystkim wiadomo, 
są do sprzątania gumna i chaty niezastąpione.  
Chłopu jednak tego dnia nie tyle o miotły szło, ile o opał. Był koniec lutego. 
Nad polami dzwoniły skowronki. Nieco wyżej ciągnęły gęsi. 
Po łąkach koziołkowały biało-czarne czajki. 
Piękny czas.

 

Trudno jednak cieszyć się pierwiośniem, gdy opał jest na wyczerpaniu. 
Gospodarz poprawił czapkę, splunął w dłonie, ujął mocno siekierę i wziął pierwszy zamach. Zanim topór uderzył w pień, brzoza załkała.
- Poniechaj mnie, chcę żyć.
- Kto to powiedział?
- Ja.
- Co za ja?
- Własnie ja, ta, którą chcesz uśmiercić.
- Tfu, drzewo gada, zgiń, przepadnij, siło nieczysta!
- Jestem tylko drzewem, nie żadną siłą piekielną, ale też chcę się życiem radować.

 

- A ja to co, też chcę żyć. Czym mam w chacie palić, na czym mi żonka obiad ugotuje?
- Jest na to sposób.
- Ale konkretnie jaki?
- Rozejrzyj się wokoło i powiedz mi, co widzisz?
- Las i bagno, nic więcej.
- Właśnie, bagno. 
- Co, bagnem mam w piecach palić?
- Dobrze kombinujesz.
- Durnego chcesz ze mnie zrobić, wodą mam w piecu palić?
- Nie wodą, a torfem, po którym woda płynie, jemu już nic nie zaszkodzi, nic nie czuje. 
- Ale jak nim palić?
- Wytnij kawałek gleby, choćby i tu, gdzie stoisz, byle nie za blisko, 
bo mi korzenie uszkodzisz, dobrze wysusz, wsadź do pieca, 
a będziesz miał więcej opału, niż ze mnie. 

 

Czy był to chłop nadzwyczajnie ciekawy świata 
czy też wrażliwszy od innych na argumenty bytów, 
które na co dzień z ludźmi w rozmowy się nie wdają, 
trudno dziś z całą pewnością dociec. 
Ponoć było mu na imię Bartłomiej. A imię to jest bardzo starożytne (...), aramejskie. 
Imię Bartłomiej powstało z połączenia słów "bar", 
co w języku aramejskim znaczy "syn", 
oraz "talami" czyli "oracz". Bartłomiej był niewątpliwie synem oracza. 
W owych odległych czasach zawód przechodził, 
niejako automatycznie, z ojca na syna. 

 

Trudno jednak z całą odpowiedzialnością orzec, 
jak stara jest legenda o rozmowie człowieka z brzozą. 
Wiadomo jednak, że od setek lat ludzie żyjący w dolinach nizinnych rzek 
korzystali z dobrodziejstw torfu. 
Używano tej przedziwnej biologicznej skały głównie jako opału 
i materiału do izolacji domostw. 
We współczesnych nam czasach torf znalazł zastosowanie między innymi w medycynie. 
Kto wie, co będzie z nim dalej? (...)*
*Tomasz Lippoman, Legendy Podlasia. 


Brzoza:
- Labradoryt;
- ręcznie formowane srebro pr. 999; oksydowane i polerowane;
- dostępny. 

Uściski!
K. 

Ps Rozdawnictwo zakończyło się wylosowaniem osoby z Facebooka, 
ale nic się nie martwcie, jutro rusza kolejne, z trzech zaplanowanych.  
Zapraszam! :) 

2013/01/17

O chłopcach, którzy spotkali trolle w lesie Hedalsskogen

Dawno, dawno temu w pewnej chacie chałupniczej w Vågå, 

w dolinie Gudbrandsdalen, mieszkało dwoje biednych ludzi. Mieli wiele dzieci. 
Dwaj najstarsi chłopcy musieli w okolicy żebrać. 
Znali więc wszystkie dróżki i ścieżki, a nawet drogę do Hedalen. 
Pewnego razu właśnie tam postanowili się wybrać. 
Słyszeli, że łowcy sokołów zbudowali sobie szałas nad Mæle. 
Chcieli więc zaczepić o Mæle, zobaczyć, jak się chwyta ptaki, 
dlatego tez obrali ścieżkę przez mokradła Langmyrene. 


 

Miało się ku jesieni. dziewczęta opuściły już bacówki i zeszły w dół domów. 
Chłopcy nie mieli więc gdzie wstąpić, aby się posilić. 
Musieli zatem trzymać się drogi wiodącej do Hedalen, a ze była to tylko wąska ścieżka, 
przeto gdy zapadł zmrok, zgubili szlak. 
Nie dotarli też do  szałasu łowców sokołów i nim się obejrzeli, 
znaleźli się w gęstwinie Bjølstadskogen.  
Zrozumieli, że dalsza droga jest niemożliwa
Zaczęli zbierać gałązki, rozpalili ognisko i zbudowali szałas. 
Na szczęście mieli ze sobą małą siekierę. 
Zerwali trochę wrzosu, nagromadzili mchu i przygotowali posłanie. 


 

Gdy już się ułożyli do snu, usłyszeli jakieś pomrukiwanie i węszenie. 
Chłopcy nastawili uszu, nasłuchując, co to może być: zwierzę czy trolle leśne?
Wtem węszenie stało się głośniejsze i dały się słyszeć słowa:
- Pachnie tutaj człowiekiem!

Po chwili rozległy się czyjeś kroki, tak ciężkie, że aż ziemia się uginała.
Teraz chłopcy zrozumieli, że w pobliżu są trolle. 
- Boże , dopomóż nam! C robić? - szepnął młodszy chłopak do swego brata. 
- Zostań tutaj, gdzie stoisz, pod sosną, i bądź w pogotowiu. Gdy zobaczysz, 
że trolle się zbliżają, weź sakwy i pędź co sił w nogach. Ja tymczasem wezmę siekierę. 


 

W tej samej chwili ujrzeli nadciągające trolle. 
Były tak wysokiego wzrostu i potężnej budowy, 
że ich głowy sięgały wierzchołków sosen. 
Cała trójka miała jednak tylko jedno oko, którego na zmianę używała. 
Każdy troll miał dziurę w czole i tam oko wkładał i odpowiednio nastawiał. 
Oko przysługiwało temu, który kroczył na przedzie. 
Dwaj pozostali podążali za pierwszym, trzymając się go. 
- Nogi za pas! - rozkazał starszy chłopiec. - Lecz nie uciekaj za daleko, nim nie zobaczysz, 
co się dzieje. Ja tymczasem okrążę trolle i zajdę je od tyłu. 
Z pewnością nie dojrzą mnie, mają bowiem oko bardzo wysoko. 

Młodszy brat pobiegł naprzód.  
Trolle ruszyły za nim, a starszy chłopiec zaszedł je od tylu 
i trolla idącego na końcu uderzył siekierą w nogę. Ten podniósł tak straszny krzyk, 
że troll idący na przedzie wystraszył się potężnie i upuścił oko. 
Chłopiec zaś czym prędzej je złapał. Oko było większe niż dwie donice i tak przejrzyste, 
że gdy przez nie spojrzał, zajaśniało w ciemnościach nocy jak za dnia. 

 

Gdy trolle pojęły, że chłopiec zabrał im oko i zranił jednego z nich, 
zaczęły się mocno odgrażać: jeśli natychmiast nie odda im oka, spotka go najgorsze,
- Nie boję się ani trolli, ani pogróżek - rzekł chłopiec. - Teraz mam troje oczu, 
a wy ani jednego, w dodatku dwóch z was musi nieść trzeciego.
- Jeśli natychmiast nie oddasz oka, zamienimy cię w kamień! - krzyczały trolle. 
Chłopcu nawet się to podobało. Nie bał się ani czarów, ani przechwałek trolli. 
Powiedział, że jeśli nie zostawią go w spokoju, porąbie wszystkie trzy siekierą, 
tak że będą się czołgały po ziemi jak robaki i inne żałosne kreatury. 
Gdy trolle to usłyszały, wystraszyły się i zaczęły przemawiać pięknymi słowy. 
Błagały, by zwrócił im oko. Dadzą mu złoto i srebro, i co tylko zechce. 
Spodobało się to chłopcu, ale najpierw chciał mieć to złoto i srebro. 
Kazał więc jednemu trollowi iść do domu i przynieść tyle złota i srebra, 
by wraz z bratem mogli napełnić swoje sakwy. 
Na dodatek domagał się przyniesienia dwóch dobrych łuków stalowych, 
za co mieli dostać oko. 
Tymczasem jednak on je będzie miał.

 

Trolle zaczęły narzekać, że żaden z nich nie może iść, bo nie mają oka i nic nie widzą. 
Jeden z nich zawołał zatem babę, która mieszkała razem z nimi. 
Po chwili daleko na północy rozległ się głos baby. 
Trolle kazały jej przyjść i przynieść dwa łuki stalowe 
oraz dwa wiadra pełne złota i srebra. 
I chyba niewiele czasu minęło, nim się pojawiła. Zaraz też zaczęła grozić czarami. 
Trolle jednak wystraszyły się i radziły, by miała się na baczności przed małym chłopcem, jadowitym jak osa. Jej również mógłby zabrać oko. 
Baba rzuciła więc wiadra pełne złota i srebra oraz łuki 
i razem z trollami udała się do domu. 
Od tej chwili nikt nie słyszał, by trolle chodziły po Hedalsskogen i węszyły ludzi. *
*Zamek Soria Moria. Baśnie norweskie. 


Zaklęty w Kamień:
- Labradoryt;
- srebro pr. 999 (ręcznie formowany liść oraz druty); 
oksydowane i polerowane;
niedostępny.
Uściski!

K. 

2012/09/11

Nurrgula i Las

Lubię wędrować po lesie, polować (ale tylko obiektywem aparatu!) na zwierzęta i rośliny,
słuchać wiatru i wąchać wodę w jeziorze.
Opętańczo zbieram liście, szyszki, korę, mech, drewienka wszelakie i kamienie.
Gromadzę to wszystko na czarną godzinę,
jakby miało mnie uratować przed sprawami ostatecznymi. ;-)


Od wielu lat praktycznie nie używam spodni
(poza małymi wyjątkami, chociaż i po górach zdarzyło mi się wędrować w powłóczystej spódnicy,
ale o tym może kiedyś opowiem).
Uwielbiam zaplatać włosy w warkocze i moknąć w czasie deszczu.
A moją ukochaną porą roku jest Zima.


Od dziecka marzę o własnej koparce
(moja Mama poświadczy - sama kupiła mi zabawkową koparkę na urodziny,
gdy byłam jeszcze przedszkolakiem - dlaczego nie ma żeńskiej formy? przedszkolaczką?),
namiętnie wbijam gwoździe i odnawiam stare meble.
Wszelkie "męskie" prace w domu wykonuję wspólnie z R. Bo lubię. Bo razem raźniej.
I mimo, że On robi to wszystko świetnie, czasami... wiem lepiej. ;-)


Codziennie prowadzę pseudofilozoficzne rozmowy o życiu z naszymi Kotami.
Nasza codzienność wygląda mniej więcej tak:
- Złaź ze stołu!
-Nie jesteś moją matką, zobacz jaki mam ogon piękny!
- Nie zmieniaj tematu!
- I tak mnie kooooochasz, frrrrrr... mrrrrr....
No i kocham. I zamiast besztać - głaszczę, daję smakołyki. ;-)


Marzę o Skandynawii i wszystkim (no, może poza śledziem z beczki), co skandynawskie.
Kilka z tych marzeń już się spełniło,
zaś aktualnym numerem 1 na liście "do spełnienia" jest podróż na Wyspy Owcze.
W celu po-meeeee-czenia z owcami, jasna rzecz. ;-)


Stworzeniem leśno-wodnym jestem "z urodzenia" - Mazurka (nie z ciasta!), że ho ho!
Stworzeniem górskim (ekehm...kozicą zodiakalną również)  - z zamiłowania.
Do majestatu Gór wszelakich. Do wspinaczki już mniej.
Ale w drodze powrotnej plecak pełen kamulców to obowiązek. ;-)


Lubię język niemiecki. No, cholibka, lubię.
Wszystkie germańskie zresztą. Nic na to nie poradzę.
W planach przeznaczonych na emeryturę mam naukę duńskiego, szwedzkiego i islandzkiego.
Norweskiego już się trochę uczę. Kolejny będzie farejski?
U mnie jest wszystko możliwe.


Panicznie boję się ciem, chociaż chyba nie powinnam tego zdradzać publicznie...
Tak, wiem, że to tylko takie inne motyle, że nie zrobią mi krzywdy i bardziej się boją mnie, niż ja ich.
Ale kto powiedział, że strach musi być racjonalny?
Mój ma wielkie oczy, które wytrzeszcza na dobijające się do okien owady jeszcze bardziej...


Wszystkie te dziwne rzeczy na temat podpisanej niżej
napisałam na życzenie zdolnych Dziewczyn z Magii Mozaiki,
które przyznały mi wspaniałe Wyróżnienie. O takie śliczne, zielone:


Jak powszechnie wiadomo, z przyjemnym powinno iść w parze i pożyteczne,
więc obowiązkiem mym było podzielić się z Wami tymi informacjami.
Nie, żeby one jakieś pożyteczne były...
No ale....gdyby ktoś chciał sprawić mi prezent urodzinowy na przykład,
to szybciej zgadnie, z czego się ucieszę, prawda? :D


A na obrazkach znalazł się jeden z najnowszych wytworów łapek nurrgulowych,

Las:
- Labradoryt;
- ręcznie formowane srebro pr. 999 (włącznie z liściem);
- łańcuszek srebrny pr. 925;
- oksyda i polerniki wszelakie.
Dostępny. Niedostępny.
~~~

Ściskam!
K.

Ps. A wyróżnienie przekazuję dalej... chętnym!

2012/07/28

O Księżycu i małej dziewczynce

Gdy byłam mała, Babcia opowiadała mi przed snem historię o Księżycu i małej dziewczynce.
Uwielbiałam słuchać Jej miękkiego głosu i opowieści z odległych czasów i krain...
Jak się później okazało, baśń ta była jedną z legend ludu Jakutów,
zamieszkującego dalekie pustkowia Syberii.

 Otóż pewnej mroźnej nocy, tak chłodnej, 
że aż ziemia huczała i trzeszczała jak bęben Szamana,
kobieta wysłała małą dziewczynkę po wodę.
Jezioro było oddalone od wioski o godzinę marszu.
W drodze powrotnej stało się jednak nieszczęście,
dziewczynka potknęła się o wiklinowe gałęzie i rozlała niemal całą wodę.
Nie miała już sił, aby wrócić nad jezioro, ale bała się również wrócić do jurty bez wody. 
Zapłakała więc nad swoim losem,
a jej łzy w oka mgnieniu zamieniały się w kryształki lodu. 

 Oprócz bladego Księżyca na niebie, nie było w pobliżu nikogo, 
do kogo mogłaby się zwrócić o pomoc. Poprosiła więc Księżyc:
- Weź mnie do siebie, Księżycu, ulituj się nade mną. Nie mam tu nikogo,
ani ojca, ani matki, ani żadnych przyjaznych ludzi w jurtach,
u których mogłabym się ogrzać
.

 Księżyc natychmiast zbliżył się do niej i wysłuchawszy prośby, chciał zabrać dziecko ze sobą. 
Dziewczynka jednak przelękła się jego blasku, schowała pod wikliną i zamarła ze strachu. 
Wtedy Słońce przybyło na ratunek, słysząc echa prośby dziewczynki.
Z tego spotkania wyniknął spór: kto miał wziąć dziecko ze sobą?

 Kiedy Słońce zyskało przewagę, Księżyc poprosił:
- O potężne Słońce, oddaj mi dziewczynkę! Wszak to mnie prosiła o pomoc.
Po cóż Ci ona? Ty wędrujesz za dnia po świecie, obserwujesz ludzi, zwierzęta,
Twoja wędrówka jest krótka.
Ja natomiast spaceruję samotnie w długie zimowe noce, nie mam nikogo...

Dobroduszne Słońce oddało Księżycowi sierotkę.
Do dziś, gdy noc jest wystarczająco jasna, można dostrzec na Księżycu
dziewczynkę z nosidłami na plecach i wikliną w ręku.
Zdarza się jednak, że dziecko dorasta, starzeje się i umiera - wówczas Księżyc ciemnieje z żalu.
Trwa to jednak krótko, gdyż dziewczynka powraca do życia,
a wraz z nią radość i światło Księżyca...

Wiele bym dała, by móc usłyszeć tą historię jeszcze raz z ust Babci. 
Nikt nie opowie tej legendy tak, jak robiła to Ona. 

Księżyc w nowiu:
srebro pr. 999 i 925;
oksydowane i polerowane ręcznie;
Cyrkonie;
Kamień Księżycowy;
Kryształ górski;
niedostępny.

Uściski,
K. 

Ps. Zapraszam do krótkiego lotu nad moim miastem rodzinnym - Ostródą. :-) 


2012/07/01

Ocean. Morze. Jezioro.

Nad Bodeńskim lato w pełni. 
Co prawda wczoraj w nocy nawiedził nas jeden z burzowych Bogów,
informując o swoim przybyciu gradem i gromami,
ale termometr uparcie wskazuje ponad 30 stopni.

Koty nie wiedzą już gdzie się schować.
Wylegują się na chłodnych, łazienkowych kaflach,
ruszając się tylko na dźwięk miseczek stukających jedna o drugą.
Taki nasz rytuał przywoływania ich "do stołu".

My, choć nie zalegamy na podłodze, działamy podobnie.
Ratują nas jedynie wieczorne kąpiele w przyjemnie chłodnym jeziorze. 
Przy akompaniamencie Księżyca i zasypiającego Słońca,
zanurzamy się w dwudziestostopniowej wodzie i odpływamy. 
Fizycznie i psychicznie.

Ocean. Morze. Jezioro:
kolczyki wykonane ze srebra pr. 999 i 925;
oksydowane i polerowane;
muszelki wykonane ręcznie od podstaw, bez użycia form itp.;
Awenturyny;
niedostępne

Uściski!
K.