Na skraju boru brzoza rosła, biała w prążki czarne.
Zimą szron ją roziskrzał sukienką z diamentów.
Wiosną zieleń najpierwsza spływała z jej pędów, a w wiotkiej koronie tysiąc pieśni brzmiało, pięknie z szumem liści się komponowało.
Latem, w dni burzowe, w taniec z wiatrem polnym z ochotą ruszała.
Jesienią najpierwsza pomiędzy drzewami zlotem świat malowała swoimi liśćmi.
Aż dnia pewnego przyszedł człowiek z siekierą i dostrzegł w niej tylko materiał,
towar i bez liku mioteł. Miotły brzozowe, jak wszystkim wiadomo,
są do sprzątania gumna i chaty niezastąpione.
Chłopu jednak tego dnia nie tyle o miotły szło, ile o opał. Był koniec lutego.
Nad polami dzwoniły skowronki. Nieco wyżej ciągnęły gęsi.
Po łąkach koziołkowały biało-czarne czajki.
Piękny czas.
Trudno jednak cieszyć się pierwiośniem, gdy opał jest na wyczerpaniu.
Gospodarz poprawił czapkę, splunął w dłonie, ujął mocno siekierę i wziął pierwszy zamach. Zanim topór uderzył w pień, brzoza załkała.
- Poniechaj mnie, chcę żyć.
- Kto to powiedział?
- Ja.
- Co za ja?
- Własnie ja, ta, którą chcesz uśmiercić.
- Tfu, drzewo gada, zgiń, przepadnij, siło nieczysta!
- Jestem tylko drzewem, nie żadną siłą piekielną, ale też chcę się życiem radować.
- A ja to co, też chcę żyć. Czym mam w chacie palić, na czym mi żonka obiad ugotuje?
- Jest na to sposób.
- Ale konkretnie jaki?
- Rozejrzyj się wokoło i powiedz mi, co widzisz?
- Las i bagno, nic więcej.
- Właśnie, bagno.
- Co, bagnem mam w piecach palić?
- Dobrze kombinujesz.
- Durnego chcesz ze mnie zrobić, wodą mam w piecu palić?
- Nie wodą, a torfem, po którym woda płynie, jemu już nic nie zaszkodzi, nic nie czuje.
- Ale jak nim palić?
- Wytnij kawałek gleby, choćby i tu, gdzie stoisz, byle nie za blisko,
bo mi korzenie uszkodzisz, dobrze wysusz, wsadź do pieca,
a będziesz miał więcej opału, niż ze mnie.
Czy był to chłop nadzwyczajnie ciekawy świata
czy też wrażliwszy od innych na argumenty bytów,
które na co dzień z ludźmi w rozmowy się nie wdają,
trudno dziś z całą pewnością dociec.
Ponoć było mu na imię Bartłomiej. A imię to jest bardzo starożytne (...), aramejskie.
Imię Bartłomiej powstało z połączenia słów "bar",
co w języku aramejskim znaczy "syn",
oraz "talami" czyli "oracz". Bartłomiej był niewątpliwie synem oracza.
W owych odległych czasach zawód przechodził,
niejako automatycznie, z ojca na syna.
Trudno jednak z całą odpowiedzialnością orzec,
jak stara jest legenda o rozmowie człowieka z brzozą.
Wiadomo jednak, że od setek lat ludzie żyjący w dolinach nizinnych rzek
korzystali z dobrodziejstw torfu.
Używano tej przedziwnej biologicznej skały głównie jako opału
i materiału do izolacji domostw.
We współczesnych nam czasach torf znalazł zastosowanie między innymi w medycynie.
Kto wie, co będzie z nim dalej? (...)*
*Tomasz Lippoman, Legendy Podlasia.
Brzoza:
- Labradoryt;
- ręcznie formowane srebro pr. 999; oksydowane i polerowane;
- dostępny.
Uściski!
K.
Ps Rozdawnictwo zakończyło się wylosowaniem osoby z Facebooka,
ale nic się nie martwcie, jutro rusza kolejne, z trzech zaplanowanych.
Zapraszam! :)