Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kolorowy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kolorowy. Pokaż wszystkie posty

2013/03/18

Smoczy Agat

Miało być o smokach. 
Ale zamiast słów tym razem będą zdjęcia. 
Zapraszam!

 

 

 

 

 

 

 

 


Smoczy Agat:
- agat smoczy;
- miedź oksydowana i nieoksydowana powlekana (nie zmieni swej barwy);
- dostępny. 

2013/01/26

Brzoza

Na skraju boru brzoza rosła, biała w prążki czarne. 
Zimą szron ją roziskrzał sukienką z diamentów. 
Wiosną zieleń najpierwsza spływała z jej pędów, a w wiotkiej koronie tysiąc pieśni brzmiało, pięknie z szumem liści się komponowało. 
Latem, w dni burzowe, w taniec z wiatrem polnym z ochotą ruszała. 
Jesienią najpierwsza pomiędzy drzewami zlotem świat malowała swoimi liśćmi. 

 

Aż dnia pewnego przyszedł człowiek z siekierą i dostrzegł w niej tylko materiał, 
towar i bez liku mioteł. Miotły brzozowe, jak wszystkim wiadomo, 
są do sprzątania gumna i chaty niezastąpione.  
Chłopu jednak tego dnia nie tyle o miotły szło, ile o opał. Był koniec lutego. 
Nad polami dzwoniły skowronki. Nieco wyżej ciągnęły gęsi. 
Po łąkach koziołkowały biało-czarne czajki. 
Piękny czas.

 

Trudno jednak cieszyć się pierwiośniem, gdy opał jest na wyczerpaniu. 
Gospodarz poprawił czapkę, splunął w dłonie, ujął mocno siekierę i wziął pierwszy zamach. Zanim topór uderzył w pień, brzoza załkała.
- Poniechaj mnie, chcę żyć.
- Kto to powiedział?
- Ja.
- Co za ja?
- Własnie ja, ta, którą chcesz uśmiercić.
- Tfu, drzewo gada, zgiń, przepadnij, siło nieczysta!
- Jestem tylko drzewem, nie żadną siłą piekielną, ale też chcę się życiem radować.

 

- A ja to co, też chcę żyć. Czym mam w chacie palić, na czym mi żonka obiad ugotuje?
- Jest na to sposób.
- Ale konkretnie jaki?
- Rozejrzyj się wokoło i powiedz mi, co widzisz?
- Las i bagno, nic więcej.
- Właśnie, bagno. 
- Co, bagnem mam w piecach palić?
- Dobrze kombinujesz.
- Durnego chcesz ze mnie zrobić, wodą mam w piecu palić?
- Nie wodą, a torfem, po którym woda płynie, jemu już nic nie zaszkodzi, nic nie czuje. 
- Ale jak nim palić?
- Wytnij kawałek gleby, choćby i tu, gdzie stoisz, byle nie za blisko, 
bo mi korzenie uszkodzisz, dobrze wysusz, wsadź do pieca, 
a będziesz miał więcej opału, niż ze mnie. 

 

Czy był to chłop nadzwyczajnie ciekawy świata 
czy też wrażliwszy od innych na argumenty bytów, 
które na co dzień z ludźmi w rozmowy się nie wdają, 
trudno dziś z całą pewnością dociec. 
Ponoć było mu na imię Bartłomiej. A imię to jest bardzo starożytne (...), aramejskie. 
Imię Bartłomiej powstało z połączenia słów "bar", 
co w języku aramejskim znaczy "syn", 
oraz "talami" czyli "oracz". Bartłomiej był niewątpliwie synem oracza. 
W owych odległych czasach zawód przechodził, 
niejako automatycznie, z ojca na syna. 

 

Trudno jednak z całą odpowiedzialnością orzec, 
jak stara jest legenda o rozmowie człowieka z brzozą. 
Wiadomo jednak, że od setek lat ludzie żyjący w dolinach nizinnych rzek 
korzystali z dobrodziejstw torfu. 
Używano tej przedziwnej biologicznej skały głównie jako opału 
i materiału do izolacji domostw. 
We współczesnych nam czasach torf znalazł zastosowanie między innymi w medycynie. 
Kto wie, co będzie z nim dalej? (...)*
*Tomasz Lippoman, Legendy Podlasia. 


Brzoza:
- Labradoryt;
- ręcznie formowane srebro pr. 999; oksydowane i polerowane;
- dostępny. 

Uściski!
K. 

Ps Rozdawnictwo zakończyło się wylosowaniem osoby z Facebooka, 
ale nic się nie martwcie, jutro rusza kolejne, z trzech zaplanowanych.  
Zapraszam! :) 

2012/12/07

Vampiria

Jest tu kto?


Ostatnio powstało kilka sztuk różnokolorowych kłów wampirzych. 
Część już znalazła swoich amatorów, część jeszcze na swój nowy dom czeka. 

"Vampiria":
Agaty różnokolorowe;
srebro pr. 999, oksydowane i polerowane;
dostępne i niedostępne. 

Ps.  następny post będzie moim powrotem do świata blogowego. Tęskniłam za Wami!

Ściskam!
K. 

2012/09/11

Nurrgula i Las

Lubię wędrować po lesie, polować (ale tylko obiektywem aparatu!) na zwierzęta i rośliny,
słuchać wiatru i wąchać wodę w jeziorze.
Opętańczo zbieram liście, szyszki, korę, mech, drewienka wszelakie i kamienie.
Gromadzę to wszystko na czarną godzinę,
jakby miało mnie uratować przed sprawami ostatecznymi. ;-)


Od wielu lat praktycznie nie używam spodni
(poza małymi wyjątkami, chociaż i po górach zdarzyło mi się wędrować w powłóczystej spódnicy,
ale o tym może kiedyś opowiem).
Uwielbiam zaplatać włosy w warkocze i moknąć w czasie deszczu.
A moją ukochaną porą roku jest Zima.


Od dziecka marzę o własnej koparce
(moja Mama poświadczy - sama kupiła mi zabawkową koparkę na urodziny,
gdy byłam jeszcze przedszkolakiem - dlaczego nie ma żeńskiej formy? przedszkolaczką?),
namiętnie wbijam gwoździe i odnawiam stare meble.
Wszelkie "męskie" prace w domu wykonuję wspólnie z R. Bo lubię. Bo razem raźniej.
I mimo, że On robi to wszystko świetnie, czasami... wiem lepiej. ;-)


Codziennie prowadzę pseudofilozoficzne rozmowy o życiu z naszymi Kotami.
Nasza codzienność wygląda mniej więcej tak:
- Złaź ze stołu!
-Nie jesteś moją matką, zobacz jaki mam ogon piękny!
- Nie zmieniaj tematu!
- I tak mnie kooooochasz, frrrrrr... mrrrrr....
No i kocham. I zamiast besztać - głaszczę, daję smakołyki. ;-)


Marzę o Skandynawii i wszystkim (no, może poza śledziem z beczki), co skandynawskie.
Kilka z tych marzeń już się spełniło,
zaś aktualnym numerem 1 na liście "do spełnienia" jest podróż na Wyspy Owcze.
W celu po-meeeee-czenia z owcami, jasna rzecz. ;-)


Stworzeniem leśno-wodnym jestem "z urodzenia" - Mazurka (nie z ciasta!), że ho ho!
Stworzeniem górskim (ekehm...kozicą zodiakalną również)  - z zamiłowania.
Do majestatu Gór wszelakich. Do wspinaczki już mniej.
Ale w drodze powrotnej plecak pełen kamulców to obowiązek. ;-)


Lubię język niemiecki. No, cholibka, lubię.
Wszystkie germańskie zresztą. Nic na to nie poradzę.
W planach przeznaczonych na emeryturę mam naukę duńskiego, szwedzkiego i islandzkiego.
Norweskiego już się trochę uczę. Kolejny będzie farejski?
U mnie jest wszystko możliwe.


Panicznie boję się ciem, chociaż chyba nie powinnam tego zdradzać publicznie...
Tak, wiem, że to tylko takie inne motyle, że nie zrobią mi krzywdy i bardziej się boją mnie, niż ja ich.
Ale kto powiedział, że strach musi być racjonalny?
Mój ma wielkie oczy, które wytrzeszcza na dobijające się do okien owady jeszcze bardziej...


Wszystkie te dziwne rzeczy na temat podpisanej niżej
napisałam na życzenie zdolnych Dziewczyn z Magii Mozaiki,
które przyznały mi wspaniałe Wyróżnienie. O takie śliczne, zielone:


Jak powszechnie wiadomo, z przyjemnym powinno iść w parze i pożyteczne,
więc obowiązkiem mym było podzielić się z Wami tymi informacjami.
Nie, żeby one jakieś pożyteczne były...
No ale....gdyby ktoś chciał sprawić mi prezent urodzinowy na przykład,
to szybciej zgadnie, z czego się ucieszę, prawda? :D


A na obrazkach znalazł się jeden z najnowszych wytworów łapek nurrgulowych,

Las:
- Labradoryt;
- ręcznie formowane srebro pr. 999 (włącznie z liściem);
- łańcuszek srebrny pr. 925;
- oksyda i polerniki wszelakie.
Dostępny. Niedostępny.
~~~

Ściskam!
K.

Ps. A wyróżnienie przekazuję dalej... chętnym!

2012/09/05

Coma Berenices

Warkocz Bereniki to nic innego, jak gwiazdozbiór nieba północnego,
którego wyznaczeniem zajął się w XVII wieku duński astronom
Tycho de Brahe.


Gwiazdozbiór otrzymał swe imię na cześć królowej egipskiej Berenike II,
która słynęła z dobroci oraz zainteresowania sztuką i kulturą.
Objęła patronat między innymi nad znanym poetą Kallimachem z Cyreny.


Legenda mówi, że gdy Ptolemeusz wyruszył na wojnę z Asyryjczykami,
Berenike złożyła ona przysięgę bogom:
jeśli jej mąż wróci cały i zdrowy, złoży ona w ofierze Wenus swoje piękne włosy.


Prośba Berenike i ofiara wypełniły się, Ptolemeusz wrócił z wyprawy cały i zdrowy.
Jednak już następnego dnia włosy zniknęły ze świątyni.
Król chciał ukarać opieszałość strażników śmiercią, jednakże powstrzymał go nadworny astronom
- Konon - który pokazał królewskiej parze nowo odkryte gwiazdy.
Wszyscy uznali zgodnie, że to bogowie przenieśli włosy na nieboskłon
i odtąd ów nowy gwiazdozbiór nazywany jest
Warkoczem Bereniki.



Oto moja wersja Warkocza Bereniki - bransoletka:
- srebro pr. 999, oksydowane i polerowane;
- naturalne Turmaliny;
-długość 20,5cm / szerokość 1cm;
dostępna

Ściskam,
K.

2012/07/04

Krówka i jaskółeczka

Była sobie krówka myszata, taka jakich dziś już nie ma. 
Miała wielki kłopot, bo przed południem, kiedy pastuszek wyganiał ją na łąkę,
muchy i komary mocno ją gryzły.



Jak tylko mogła, tak odpędzała je ogonem, ale to niewiele pomogło:
kiedy odegnała je z tyłu, przełaziły na przód,
a kiedy potrząsała łbem, siadały na grzbiecie i gryzły. 



Raz przyleciała do chlewa jaskółeczka i zapytała krówkę,
czy może w chlewie zbudować gniazdo.

- Ty, myślę, chcesz za darmo u mnie mieszkać - rzekła krówka.


- Nie jestem żadnym leniuchem, swoje mieszkanie odpracuję - odpowiedziała jaskółeczka. 
- Będę chwytała komary i muchy, bo to moje jedzenie, i od dziś żadne bąki nie będą cię kąsały. 


Krówka na to:
- Jeśli tak się ma sprawa, zbuduj tu gniazdo.


Jaskółeczka i jej mąż, latając tu i tam, co chwila przynosili źdźbło słomy,
to kawałek gliny i bardzo szybko zbudowali na belce gliniane gniazdo.



Odtąd jaskółeczka miała gdzie mieszkać,
a krówkę w chlewie już więcej nie gryzły ani komary, ani muchy, ani żadne owady.*

Matka Przyroda i jej dzieci, Alojzy Nagel. 


Owocowe:
srebro pr. 925 i 999;
długi, czerwony Jaspis,
drobne kamienie: fuksjowy Agat, fioletowy Ametyst, bordowy Granat;
62mm;
dostępne.


Ściskam!
K.

2012/05/07

Trzy złote włosy

Było to dawno temu, podczas głębokiej, ciemnej nocy - jednej z tych nocy,
kiedy ziemia wydaje się czarna,
a drzewa wyglądają jak zaciśnięte pięści wyciągnięte do nieba. 

Właśnie w taką noc szedł przez las samotny stary wędrowiec.
Choć gałęzie drapały mu twarz, kłuły w oczy, oślepiały,
cały czas trzymał przed sobą mały, dogasający kaganek. 



Wędrowiec stanowił niesamowity widok - długie żółte włosy,
krzywe pożółkłe zęby i zakrzywione paznokcie.
Plecy miał przygarbione, jakby niósł worek mąki, a był tak stary i zgrzybiały,
że skóra na twarzy, 
rękach i biodrach zwisała w luźnych fałdach.


Starzec przedzierał się przez las, wlókł się, chwytając gałązek, ledwie dysząc.
Stopy paliły go jak ogniem.
Sowy w koronach drzew pohukiwały razem z jego skrzypiącymi stawami,
kiedy krop po kroku posuwał się naprzód.
W oddali migotało małe światełko; była tam chatka, ogień,
przytulne miejsce, do którego zdążał.

Kiedy podchodził do drzwi, jego latarenka już dogasała,
a był tak wycieńczony, że upadł na progu.



Wewnątrz przed ogniem buzującym na kominku siedziała kobieta.
Gdy tylko starzec pojawił się w drzwiach, podbiegła do niego,
podniosła, objęła ramionami i przeniosła do ognia.
Trzymała go w ramionach, jak matka trzyma dziecko.
Siedziała i kołysała się z nim w fotelu na biegunach.



Przesiedzieli tak całą noc - biedny, słaby starzec jak worek kości i silna,
choć wiekowa kobieta kołysząca go i powtarzająca, że już wszystko dobrze.
Przed samym świtem starzec zaczął młodnieć;
był teraz pięknym młodzieńcem o gęstych, złotych włosach, silnych rękach i nogach.
A ona dalej go kołysała.


Czas płynął, a młodzieniec  zmieniał się w małego, ślicznego chłopczyka
o pszenicznych złotych włosach.

O brzasku stara kobieta wyrwała szybko trzy złote włosy z główki dziecka
i rzuciła na drewniane deski. Rozległ się dźwięk: tiiii, tiiii, tiiii. 
A dziecko zsunęło się z jej kolan i pobiegło do drzwi.
Odwróciło się do niej na chwilę, uśmiechnęło promiennie i wzbiło w niebo,
by stać się błyszczącym, porannym słońcem.*

Clarissa Pinkola Estes, Biegnąca z wilkami.


Małe, płonące światełko to zarys idei, pomysł, który kiełkuje w mojej głowie.
Jest ledwo widoczny, przygasa i rozpala się na nowo, karmiony chęciami.
Całonocna wędrówka śladami moich myśli, szybkie szkice w wyimaginowanym notesie,
a później już tylko praca rąk...


Podobno, gdy w baśni dzieje się coś złego, oznacza to, że trzeba coś zmienić.
Poszukać rozwiązania lub pomocy gdzieś indziej.
Wprowadzić nową energię, znaleźć nowego pomocnika, nauczyciela, nową magię.
Próbuję. Z dobrym skutkiem.


Złoty włos:
labradoryt,
srebro pr. 999, oksydowane i polerowane;
60x32mm (w tym 50x29 - kamień)
dostępny

Ściskam!
K.